Od
stóp do ud
Myślałam, że napiszę od
stóp do głów. Podzieliłam jednak pielęgnację ma części, bo tak naprawdę każda część ciała wymaga nico innej uwagi. Celowo
zaczynam od stóp, bo zadbane stopy to cecha każdej eleganckiej kobiety.
Często się o nich
zapomina, albo pielęgnację odkłada na później, a to właśnie one noszą ulubione
buty i prowadzą nas ścieżkami naszego często skomplikowanego życia. Z lekkością
łabędzia bawią się z nami na imprezach i porywają tanecznym krokiem w wir marzeń i pragnień…
Warto im codziennie
poświęcić choć kilka minut, a one się odwdzięczą.
Stopy
U dziecka są delikatne
tak jak pupcia i prawie takie mogą pozostać jeśli postawisz na regularną pielęgnację.
Sposób jest prosty - zaprzyjaźnij się z pumeksem. Jak będziesz codziennie
wieczorem lekko przecierała stopy, to zrogowacenia nie mają szans. Twoje stopy
pozostaną gładkie nawet w wieku …dziestu lat. To tylko kilka sekund, a rezultaty są świetne. Podstawą jest regularność.
Jeden raz w miesiącu warto sobie
zrobić pedicure. Możesz to zrobić sama. W swoim życiu byłam chyba ze 3-4
razy na profesjonalnym pedicure. Jak na razie sama sobie świetnie radzę i mam
nadzieję, że jeszcze długo tak pozostanie.
Raz w tygodniu moczę
nogi w wodzie z dodatkiem soli, olejku lub ziół. Zawsze po umyciu, nawet tym
wieczornym wcieram w stopy krem do stóp. Sprawdziłam na swoich stopach wiele
preparatów i zawsze wracam do Scholla. Ma bogatą ofertę naprawdę dobrych
specyfików, nawet na różne problemy i dolegliwości. Są to świetne preparaty i
warto wydać na nie pieniądze.
Lato to szczególny
okres dla stóp, bo sprzyja ich odkrywaniu. Nieraz widzę pięknie ubraną,
uczesaną kobietę, na nogach śliczne sandałki, a z tyłu popękane pięty. To
naprawdę żałosny widok. Pięknie za to wyglądają zadbane stopy i pomalowane
paznokcie. Latem jaskrawy kolor prezentuje się fantastycznie. Wszystkie
soczyste barwy na zadbanych stopach, nawet u starszych osób wyglądają dobrze.
Chociaż zima sprzyja
otulaniu stóp, to wcale nie znaczy, że rezygnujemy z pielęgnacji. Tylko systematyczność
przynosi efekty i zimą nie ma taryfy ulgowej. Myślę, że jak wyrobisz w sobie
nawyk codziennego przecierania pumeksem i wcierania kremu, to stanie się to coś
tak normalnego jak mycie zębów. Warto też podręczne kosmetyki do stóp mieć w
widocznym miejscu w łazience, a wtedy ręczę ci, że nie zapomnisz.
Moje
kosmetyki do stóp:
-
Krem
do stóp: Dry Skin Recovery Crem – Scholl
-
Tarka
do stop Scholla
- Pumeks
Moja
rada:
Wymocz nogi nie tylko z
dodatkiem soli (warto użyć także leczniczej), ale dodaj trochę oliwki, a nawet
zwykłego oleju do wody. Bardzo często dodaję do wody Bio-oil, lub olejek
arganowy. Dobrze stopom robi także kąpiel w lekkim krochmalu z dodatkiem
cytryny lub pachnącego aromatu, nawet takiego do inhalacji. Na koniec zawsze
wetrzyj krem i z pewnością poczujesz się jak po odnowie biologicznej lub SPA.
Latem lub po ciężkim
dniu niezastąpione są kąpiele naprzemienne czyli wkładanie nóg raz do ciepłej
raz do bardzo zimnej wody. To także wzmacnia naczynia krwionośne.
Nogi
Zgrabne, zawsze
zatrzymują wzrok zwłaszcza płci przeciwnej. Moda sprzyja ich odkrywaniu. W
swoim życiu przeszłam kilka „modowych fal” mini. Kiedy byłam nastolatką i królowało
mini to moje musiało być najkrótsze. Kiedy modne były spodenki to moje też musiały
się kończyć prawie na pośladkach. Cóż taka byłam, mogłam sobie na to pozwolić i
nie żałuję tego. Pamiętam taki zespół Happy
End, który śpiewał piosenkę Jak się
masz kochanie. Dziewczyny z tego zespołu miały kombinezony z krótkimi
spodenkami. Ja taki miałam za parę dni, dzięki mojej artystce mamie, która w
burych czasach komuny potrafiła mi wyczarować najpiękniejsze kreacje. Ten
kombinezon to był przedmiot zazdrości moich koleżanek i zachwyt mich kolegów.
Miałam też drugi bardzo obcisły kombinezon (oczywiście wyczarowany przez moją
mamę), z jasnego jeansu, ale z długimi nogawkami. Uwielbiałam spódniczki i
sukienki minii, które oprócz jeansów stanowiły sztandarową część mojej
garderoby. Wyznaję jednak zasadę, że niezależnie od figury z wiekiem powinno
być dłużej…
Nogi to jednak nie tylko przedmiot westchnień i zachwytu, ale również
problematyczne miejsca. Kłopot sprawiają już młodym
dziewczynom, zwłaszcza znienawidzony cellulit na udach. Postęp cywilizacyjny, w
tym przetworzone jedzenie zbiera swoje żniwo. Moja mama całe życie miała
problem z wagą, a nie miała cellulitu. Za to już moje pokolenie zbiera skutki
odżywiania i siedzącego trybu życia. Obserwuję, że cellulit dotyczy bardzo
młodych, a nawet bardzo szczupłych dziewcząt. Ja go uniknęłam i myślę, że to
nie sprawa genów, ale w dużej mierze
odżywiania, aktywności fizycznej i regularnego masażu. W pielęgnacji postawiłam także na
regularność. Najważniejsze to zapobiegać, bo „z leczeniem” to już bywa różnie.
Kremy owszem pomagają, ale tak naprawdę żaden, nawet najdroższy krem nie
poradzi sobie z problemem cellulitu. Zabiegi kosmetyczne są coraz skuteczniejsze
i one już zlikwidują problem, ale też zlikwidują twoje oszczędności i bardzo
wydrenują portfel. Ja wolę zostać przy moich sprawdzonych sposobach „za parę
groszy”, a pieniądze przeznaczyć na inne przyjemności.
Polecam…
Mój masażer to nie jest
żadne drogie urządzenie, ale próżniowy masażer za parę groszy, który kupiłam w
Internecie i służy mi już długie lata.
Masaż jest podobny do baniek chińskich tylko, że owa próżnia wsysa
powietrze pod wpływem energii elektrycznej. Taki masaż stosuję przynajmniej
jeden raz w tygodniu, a po zimie dwa razy w tygodniu. Zamiennie używam też
gumowych baniek chińskich. Przy ich stosowaniu radzę ci jednak skorzystać
przynajmniej jeden raz (to akurat nie jest drogi zabieg) z profesjonalnego
zabiegu, żebyś wiedziała jak to zrobić. Nie zapomnę jak kupiłam gumowe bańki
chińskie i zabrałam się za masowanie ud. Na drugi dzień cała byłam w kolistych
siniakach. Mąż miał niezły ubaw, a ja na kilka tygodni pożegnałam się z
basenem.
Skutecznym pogromcą cellulitu jest również masaż z fusów z
kawy z dodatkiem oliwy. Jest o wiele lepszy
i skuteczniejszy od najdroższych kosmetyków. Stosuję go również raz w
tygodniu na całe ciało, a po zimie dwa lub trzy razy w tygodniu. Wprawdzie
wanna jest usiana fusami z kawy, a ciało wygląda wręcz komicznie, ale unoszący się
aromat kawy, a zwłaszcza efekty rekompensują powyższe minusy. Mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć: To
działa!
Zgrabne nogi, zwłaszcza
uda i pośladki to także ćwiczenia. Rewelacyjne efekty dają przysiady z rękami
do przodu, rowerek i piłka gimnastyczna. Do niektórych ćwiczeń warto zakładać także
ciężarki/obciążniki na nogi. Jednak to sprawa bardzo indywidualna i warto ich noszenie
skonsultować z lekarzem lub trenerem.
Moje
sposoby:
- Masaż z fusów z kawy:
zaparzam 2-3 łyżeczki kawy, dodaję fusy kawowe, które zostały w ekspresie
kawowym, do tego łyżka oliwy lub parę kropli olejku Bio-oil (może być oliwa).
- Masaż próżniowy lub
masaż bańkami chińskimi raz w tygodniu.
- Masło do ciała
nawilżające i ujędrniające: najczęściej z dodatkiem olejku arganowego lub wyciągu z
kawy, zawsze po kąpieli lub prysznicu. Lubię Ziaję i Bielendę.
- Ćwiczenia wzmacniające
nogi: przysiady, bieg, rowerek i oczywiście basen.
- Leg
Lasser – Biotherm (niezastąpiony latem).
- Raz w tygodniu, używam samoopalacza,
latem częściej.
Jak
ubieram nogi?
Nienawidzę rajstop, za
to uwielbiam pończochy, które zakładam nawet zimą. Można kupić nawet więcej jak
50 Den, a one doskonale kryją. Jeśli chodzę w spodniach to bardzo długo zakładam
buty na gołe stopy.
Jeśli już musisz założyć podkolanówki rajstopowe (NIGDY DO
SUKIENKI i SPÓDNICY, nawet najdłuższej!!!), to pamiętaj żeby miały szeroki
pasek ściągający. To zapobiega żylakom. Kilka lat temu odkryłam w aptece
rajstopy, pończochy i podkolanówki przeciwżylakowe. Doskonale sprawdzają się na
długie podróże w pociągu i są niezastąpione dla kobiet w ciąży i osób ze skłonnością
do żylaków. Muszę również stwierdzić, że jeśli mam naprawdę długi i ciężki
dzień w szpilkach, to sprawdzają się rewelacyjnie. Kupuję je zawsze w aptece i
najczęściej tej samej sprawdzonej marki.
Uważam także, że aby
ubrać i pokazać nogi to obowiązkowa jest depilacja. To podstawowy wymóg
estetyki i elegancji. W mojej pierwszej pracy miałam koleżankę, która bardzo
dbała o ubiór jednak depilacja była jej obca. Kiedyś przyszła w białych cienkich
rajstopach, przez które prześwitywały nogi „Yeti”. To był żałosny widok. Był to koniec lat osiemdziesiątych więc może jeszcze wybaczalne, choć... nie, nawet wtedy...nie...
Teraz
rzadko się już widuje (na całe szczęście) kobiety z niewydepilowanymi nogami.
Takim reliktem przeszłości w mojej obecnej pracy jest jedna pani, która
wprawdzie nie nosi mini (nie ten wiek i nie ten styl), ale nogi Yeti pozostały.
Wygląda to komicznie i aż mam czasem ochotę krzyknąć: kobieto, gdzieś ty się
uchowała, nie czytasz gazet, reklamy do ciebie nie docierają? Kiedyś z moją przyjaciółką chciałyśmy jej wysłać depilator na Mikołaja, ale doszłyśmy do wniosku, że
jeszcze krzywdę by sobie zrobiła nie wiedząc jak go zastosować J.
Moje
sposoby:
- Pończochy i
podkolanówki (są też rajstopy) firmy Veera (apteka), polecam je również
kobietom w ciąży i tym, które mają skłonność do żylaków.
- Depilator,
obowiązkowy!
- Latem, warto użyć samoopalacza, lub rajstop w sprayu.
Kocham wysokie obcasy i nawet zimą trudno mi się z nimi rozstać :)